poniedziałek, 15 kwietnia 2013

Korytko...

Może i po wariacku ale zacznę od końca. Czyli bierzemy korytko na tapetę.
Blogowanie stało się tak powszednim zajęciem, że wszelkie pytania czy nie mogłabym się za to zabrać zbywałam machnięciem ręki, czasami musiałam machnąć dwa razy. W tym drugim wypadku wtedy , kiedy ktoś goszczony u nas starał się wydobyć recepturę  tego czy owego albo wtedy kiedy cierpliwie wyjaśniłam jakąś żywieniową zawiłość  rozczarowywałam rozmówcę, że niestety wszystko jest  wyłącznie w mojej głowie ( i czasami w opasłych tomiskach dawno przeczytanych ) i mimo , że pamięć mam zawodną dobrze mi się z tym żyje.Choć nie zawsze, niektórych utraconych pomysłów żal mi do dzisiaj.
Więc byłam nagabywana o korytko. Skojarzenie ze świnkami jest całkiem poprawne ale tylko ze względu na wspólne zamiłowanie do pełnego korytka i nieustanne myślenie o nim. Wszak życie rodzinne powinno się toczyć wokół stołu i celebrować to co na nim się znajduje. Więc korytko jest synonimem naszego stołu .
A korytko uważane jest przez niektórych za niezwykłe - tak mówią zaprzyjaźnieni korytkowicze , mniej zaprzyjaźnieni posuwają się do posądzania o dziwactwo a nieprzyjaźni użalają się nawet nad korytkiem!
Otóż w korytku nie ma ciał zwierząt. Dla mnie to nic niezwykłego i pewno dlatego zdobywałam się na machanie ręką wobec próśb tych , którzy chcieli zerkać co się dzieje w korytku bo naoglądałam się przepięknych , smakowitych blogów w ten sposób niezwykłych. Wygodnictwo wygrało, preferuję raczej zapełnianie korytka i przerażała mnie potencjalna  konieczność ustawiania jak trzeba korytka, czekania na światło ( i co z tym związane przedłużanie oczekiwania na zawartość  ) , uwiecznianie i  posyłanie w świat. I co by było gdyby to korytko jednak źle wyglądało na zdjęciu !
Jednak stało się , korytko będzie opisywane, uwieczniane i roztrząsane. Przyczynkiem jest mała dla mnie a przerażająca dla innych korytkowiczów zmiana - stało się od dzisiaj  bezglutenowe.
Dlaczego ?  po co ? jak? i czy mimo obaw najbliższych korytku nie porwie mnie w związku z takimi ograniczeniami jakiś nie rzadko wiejący w podniebnej okolicy wiatr wyjaśni się niebawem.
Podniebność korytka również  przestanie być z czasem enigmatyczna...

Dzisiaj, mimo obaw i podejrzliwości, napełnianie i opróżnianie korytka przebiegało bez sensacji i rewelacji . Był to dzień sprawdzania etykiet i przygotowań kwatermistrzowskich .

2 komentarze:

Kinia pisze...

Aga, czekam niecierpliwie na zapełnienie korytka :)
Bezglutenowo jest fajnie. Bardzo fajnie. Poza dobrym samopoczuciem, rewelacyjną rzeczą jest to, że poznaje się nowe smaki, nowe połączenia. Kuchnia robi się bogata, różnorodna. Strasznie mi się to podoba :)

agnieszken pisze...

A jako kucharka ;) dodam,że to dla mnie nowa fala motywacji :)