czwartek, 9 kwietnia 2015

surowe krakersy

Zgodnie z obietnicą w tym korytku będzie nieco odmiennie.

Zdecydowałam się usunąć przydługi wstęp i napiszę tylko, że w ramach zrzucania kilku kilogramów i wiosennego oczyszczania zaczęłam jeść na surowo.
Jestem bardzo zaskoczona pozytywnymi efektami - nie chodzi mi tylko o łatwość z jaką pozbyłam się pierwszych 6 kilogramów i widoczną poprawę cery ale i o samopoczucie, które za wyjątkiem pogorszenia w drugim tygodniu (kiedy próbowałam robić równocześnie detoks i odrobaczałam się)  jest wyśmienite. Spodziewałam się braku energii  i uczucia zimna ale nic z tych rzeczy!

Oczywiście pierwszej rzeczy, której mi zabrakło były zastępniki pieczywa  ale i z tym można sobie prosto poradzić więc zaczynamy od surowych krakersów.

Podstawowym składnikiem są wytłoki z warzyw pozostałe po wyciskaniu soku, tych mi teraz nie brakuje- wykorzystuję te z marchwi i buraków, dodaję posiekaną cebulę (można posiekać pomidora albo paprykę), zmielone orzechy- sporą garść  (włoskie, laskowe, brazylijskie i nerkowce) oraz nasiona (len, dynię, słonecznik, sezam, które również warto delikatnie zmielić), powstałą masę mieszamy doprawiając według upodobań- jak dla mnie to sól, ostre papryczki, kurkuma, curry, czarnuszka i cząber.
Masę zostawiamy na około godzinę- stanie się bardziej zwięzłe po czym rozprowadzamy ją na papierze, kroimy na kwadraty bądź prostokąty i tak przygotowane suszymy (idealny byłby dehydrator) w lekko nagrzanym piekarniku z termoobiegiem (korzystałam z grilla i temperatury około 30- 35 stopni) .


Po pierwszej godzinie suszenia delikatnie odwracamy krakersy- przykładamy drugi arkusz papieru do pieczenia i delikatnie obracamy masę, wkładamy ponownie do piekarnika i suszymy ...kolejne kilka godzin.
Krakersy są gotowe wtedy, kiedy są już całkiem suche i sztywne.


Smacznego!

4 komentarze:

Sylwia pisze...

Ojej, podziwiam, że Ci się chce :) Dla mnie szczytem ambicji jest ugotowanie obiadu :P

agnieszken pisze...

Dzięki :) sama się troszkę podziwiam bo i tak normalnie gotuję dla reszty ;) ale moja reszta zjada teraz jeszcze więcej surówek!

Sylwia pisze...

No to tym bardziej, może powinnaś z tego zrobić zawód :)

agnieszken pisze...

Sylwia, mam nadzieję, że to moje ciche marzenie się spełni i to wkrótce - bo podskórnie czuję ,że to już czas :) tylko inwestor by się przydał ;)