piątek, 19 kwietnia 2013

mówią " not my day..."

Pierwsze chwile poranka nie zwiastowały nadciągających ciemnych chmur w korytku . Nawet prawdziwe chmury za oknem, wielki deszcz i wiatr  nic nie wróżył- oprócz konieczności pozostania w domu.
Przyznaję, nagle coś we mnie wstąpiło. Swoim zachowaniem , wybuchami złości i bezradnością w ich obliczu zepsułam wszystkim poranek i przeraziłam siebie samą.
Co to było ?  A to był pierwszy efekt odstawienia glutenu . Mam winowajcę , wiem już gdzie leży całe zło więc pora je obnażyć i za karę i ku przestrodze . Tym bardziej, że zła energia do mnie wróciła i przypaliłam duszone warzywa na zupę.

W tym wypadku wniosek mam gotowy  gluten bez wątpienia jest zły, jest nieodpowiedni w diecie ludzi, jest to mniej więcej znany fakt  a niestety  mniej się tym ktokolwiek przejmuje.

Gluten jest mieszaniną białek roślinnych występujących w ziarnach zbóż. Najwyższą zawartość ma pszenica i jak to bywa współcześnie jest to " superpszenica "  ulepszana  laboratoryjnie .  W wyniku obserwacji wiadomo, że pobudza apetyt, wpływa negatywnie na działanie mózgu, wywołuje stany zapalne, inicjuje procesy autoimmunologiczne  i  prowadzi do otyłości.
Oprócz celiakii zaleca się odstawienie produktów glutenowych w zapaleniu stawów, cukrzycy, toczniu, Hashimoto, SM, zespole jelita drażliwego ,astmie,  AZS,  chronicznym zmęczeniu , migrenie, łuszczycy czy zagrzybieniu.
Więc rzucamy zdecydowanie . Stajemy się bacznymi czytelnikami etykiet .
Zastanowiła mnie teoria Wiliama Davisa  ( Buszujacy w pszenicy  ) o szkodliwości  pełnoziarnistych pokarmów, mająca na uwadze również grykę czy proso, które są bezglutenowe i zalecająca jej ograniczone spożycie .  Dla mnie to raczej i bezpodstawne i niewykonalne.
Radykalniej wyglądają założenia diety zasadowej ( alkalicznej ) , która wskazuje ,że należy odstawić produkty zakwaszające czyli białka zwierzęce, cukier, zboża i jego przetwory, kofeinę, alkohol i nikotynę.
W obu przypadkach wspólnym wrogiem jest gluten ( jak i cukier ).


Po dopołudniowych perturbacjach i powoli ustępującej złej energii ( jak to przyjemnie, że wieczorem można już z humorem podejść do porannych wspomnień )  udało się przygotować proste dania  do korytka. 
Pierwsza zagościła gęsta zupa pomidorowa z jaglanką i dużymi kawałkami marchwi i "zabielona" mielonymi migdałami. Bardzo pożywna choć lekka.

Bohaterami dnia zostały m.in. ciecierzyca


kiełkowana trzy dni . Warzywa strączkowe są łatwiej przyswajalne nie tylko po samym namaczaniu ale wiele zyskują kiedy zostawimy je do kiełkowania ( codziennie przepłukujemy dokładnie pojemniczki gdzie trzymamy namoczone fasolki, grochy czy soczewice ). W takiej formie gotują się  o wiele krócej i są łagodniejsze w smaku .

Pojawiły się również pieczarki portobello, szpinak,  rukola  i nuta czosnku






Sporą garść rukoli  siekamy ze szpinakiem, wyciskamy dwa ząbki czosnku, polewamy oliwą, wkrajamy ogórka konserwowego, dodajemy łyżkę keczupu , solimy, pieprzymy a na koniec dodajemy ugotowaną ciecierzycę.
Dusimy wcześniej lekko podsmażone pieczarki w całości dodając po jakiś 10-15 minutach czosnek, rukolę
i szpinak,  z sosem tamari  (lub innym sojowym ) dokładając na końcu  pastę ze zmielonych nasion i orzechów.




Dopełnieniem  był brązowy ryż ugotowany na sypko. Błogość w korytku !






Brak komentarzy: