Kryzys, kryzys, kryzys. Dzisiaj przytrafił mi się ten wieczór kiedy krąży się w okolicach kuchni , ma się na coś ochotę i nie można nic na to poradzić... a w okolicach chlebaka wyczuwa się chrupiące pszenne buły.... ostatecznie pocieszam się jogurtem sojowym w mielonymi orzechami i nasionkami.
Być może przejadły mi się już ryżowe krążki i gryczane prostokąciki. Może dodatki do nich ? Może pora nastawić bezglutenowy zakwas i próbować upiec bezglutenowy chleb. Pójdę tym ostatnim tropem.
Zostałam zapytana czy planuję posiłki z dużym wyprzedzeniem . Nie, nie planuję. Czasami jakaś potrawa chodzi mi krócej bądź dłużej po głowie a czasem któryś z korytkowiczów upomni się o coś co lubi.
Przeważnie otwieram lodówkę i zastanawiam się co można wyczarować z tego co znajduję bądź z tego co jest namoczone i gotowe do przetworzenia.
Bywa i tak, że trzeba zrobić coś z niczego i to bardzo szybko bo wszyscy najchętniej siedzieli by i stukali ponaglająco łyżkami w korytko.
Takie akcje lubię! Trzy sekundy paniki i do dzieła . Kiedy gotuje się woda na kaszę gryczaną , przygotowuję warzywa - myję brokuły , fasolkę szparagową (tej obcinam końcówki ) obieram marchew i cebulę ( tą również siekam i podsmażam). Kiedy jest więcej czasu wolę warzywa gotowane na parze ale w takich wypadkach fasola się gotuje zanurzona a brokułowi pozwalam wystawać ponad powierzchnię wody. Do podsmażonej cebuli dodaję marchew i duszę.
Znowu pojawia się surówka z pasternaku. Jeśli pojawi się pomocna dłoń takie danie może być gotowe nawet w 20-25 minut.
Chyba pora się przyznać , że jestem maniakiem kaszy gryczanej ...
Pogoda w podniebnej krainie ma się całkiem popsuć jutro - a nawet nie zdążyłam wspomnieć , że załapaliśmy się na trochę słońca. Żałuję strasznie bo planowałam spacer w bardziej dzikie rejony gdzie można by znaleźć coś co zdążyło już wyrosnąć i nadaje się do jedzenia ...
Słońca poproszę więcej !
2 komentarze:
a ja maniaczką kaszy jaglanej :)
A wiesz Kinga, chyba z tej okazji będzie zupa z jaglaną dzisiaj :)
Prześlij komentarz