Wspominałam już o dobroczynnym wpływie kiszonek. Bardzo mi brakuje możliwości kiszenia warzyw ponieważ w podniebnej krainie nie ma ich wyboru a te sklepowe zbytnio nie nadają się do tego.
Jednak kto nie próbuje ten nie powinien marudzić.
Więc kisimy, w kamionce na dnie spoczęły liście kapusty a powyżej cukinia i marchew, z suchym koprem, czosnkiem, gorczycą, zielem angielskim, solą i kminkiem. Całość przykryta talerzykiem i przyciśnięta słoikiem z wodą, kamionka przykryta jest ściereczką. Pożyjemy, zobaczymy, mam wielką nadzieję, że w którymś z kolejnych postów uda napisać mi się coś dobrego o moich kiszonkach. Teraz cierpliwie obserwuję zalewę i zbieram wypływające przyprawy dbając aby nie wdała się pleśń.
4 komentarze:
Ojej, podziwiam, ja się nawet nie biorę za takie rzeczy, mnie nawet w occie nie wychodzą. Czymś takim bym pewnie zasmrodziła całą klatkę ;)
spoglądam z niepokojem kilka razy dziennie, najbardziej nie ufam cukiniom w środku ;)
Cukinie są chyba dość delikatne, nie wiem, czy się nie rozpadają (?).
nie rozpadły się , a szkoda ( wrrrr ) możesz się Sylwia domyślać co napisze o efektach :(
Prześlij komentarz