Dość długi czas borykałam się z brakiem dostępu do makaronu bezglutenowego w podniebnej krainie, to znaczy mogłam kupić taki drogi ( co jeszcze nie jest najstraszniejsze ) ale sprowadzony z drugiego końca świata co wystarczająco mnie do niego zniechęciło. Ponieważ wszystko co złe i nieprzyjemne mija powrócił na sklepowe półki również makaron. W korytku zawrzało, korytkowicze domagali potraw z makaronami prawie każdego dnia a kiedy miałam dość słowa makaron dyplomatycznie dopytywali o spagetti...
W tej odsłonie duszony jarmuż, kapusta, cebula, brised tofu (puszkowe), marchew i ugotowany na parze groszek.
W tej z kolei makaron był dodatkiem do lekkiego , acz pikantnego jarzynowego lecza.
Odważyłam się na nazwanie dania leczem ponieważ podstawą były kolorowe papryki a poza nimi: cebula, cukinia, kalafior i groszek. Całość warzyw wpierw marynowała się ponad godzinę ( w zaprawie z oleju, soli, tamari, pieprzu, papryki, chilli, czosnku, tymianku i rozmarynie) a następnie dusiła do względnej miękkości.
Poziom nasycenia makaronem osiągnął obecnie normę, pora na kolejne makaronowe danie przyjdzie dopiero jakiegoś zabieganego dnia kiedy nie będzie czasu na nic prostszego i szybszego jak na spagetti!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz