sobota, 1 czerwca 2013

Korytko zostało trochę zaniedbane. Nie dlatego bynajmniej, że przestaliśmy  jeść a raczej dlatego, że zrobiło się bardziej podniebnie. Tak, odwiedziły nas bardzo miłe i bliskie sercu osoby i choć był czas rozmów i czas  na jedzenie a nawet fotografowanie zawartości korytka to nie starczyło go już na pisanie. A tym bardziej na głębsze refleksje korytkowe.



Każdy gość mógłby w naszych progach odbierać gratulacje dlatego , że dotrzeć tutaj wcale nie łatwo. Droga z centrum ( a właściwie z południa ) królestwa zabiera pół dnia a czasem i cały  a całkiem niedawno  nie było możliwe połączenie drogą lądową.




Ci , którzy docierają bez wątpienia nie żałują, oczywiście jeżeli byli oczytani w przewodnikach turystycznych i pojawili się między majem a październikiem, choć i to nie gwarantuje łaskawej aury. Zawsze mogą być zadowoleni miłośnicy i obserwatorzy chmur, nawet bardzo zadowoleni i usatysfakcjonowani. Znamy tez takich , którzy pokochali okolice i nasze korytko ( pozdrawiamy królewskie miasto) bez względu na porę roku i okoliczności przyrody.


To urocze miejsce jest nazywane w tubylczym dialekcie skrzydlastą lub mglistą wyspą co zgodne jest z kształtem i klimatem. A dla mnie jest to podniebna kraina gdyż chmury tutaj są zawieszone niżej niż gdziekolwiek indziej. A zanim to zauważyłam sama nazwa ( akurat nie w tubylczym dialekcie ) brzmi jak określenie nieba. Zdarzało mi się prowadzić auto wjeżdżając i wyjeżdżając z chmur wielokrotnie na dystansie dziesięciokilometrowym. Bardzo przyjemnie jest wczuć się w rolę pilota samolotu !











 


Po pewnym czasie i wielu obserwacjach można się pokusić o przewidywanie zmian pogody. Bardzo praktyczna umiejętność, niestety często prognozy na oko sprawdzają się tylko dla krótkich okresów.



Zabudowa urzeka przepięknymi kamiennymi  fasadami i dachówkami, które są niezawodne w podniebnej i deszczowej krainie.




W amfiteatrze odbywają się od 136 lat coroczne konkurencje pokazujące tradycyjne zwyczaje i sporty, to opustoszałe miejsce przez dwa sierpniowe dni gromadzi tłumy kibiców i turystów.


 Aż strach wspomnieć na koniec, że gdyby korytko miało się opierać na lokalnej żywności i tradycjach to jego podstawą byłby owies, brukiew, ryby  i  baranina.




Szczęśliwie dla kudłatych , rogatych, pierzastych i ogoniastych nie zjadamy a tylko podziwiamy. Na zdrowie oczywiście.






Ech, napisałam wcześniej brukiew i nie opuszcza mnie myśl, że wypadałoby przynieść, przygotować i zjeść!



2 komentarze:

Kinia pisze...

jak cudnie!!!! :) :) :)

agnieszken pisze...

tak, jak nie pada i nie wieje ;)