piątek, 6 lutego 2015

eksplodująca tradycja

Jako pierwszy z archiwum wynurzy się pozornie niewegański zestaw. Pozornie  dlatego, że od dawna istnieje bezkrwawe nawiązanie do tradycji. Do szkockiej tradycji.
25 stycznia obchodzi się dzień Roberta Burnsa, takiego szkockiego Mickiewicza, którego jednym z dzieł jest "Address to a Haggis" czyli "Oda do Kiszki", która jest uznawana za narodowe danie szkockie. Jedno z tłumaczeń dostępne jest tutaj. Oszczędzając wrażliwym szczegółów oryginalna szkocka kiszka to owcze podroby z owsem zapakowane w owcze jelito.
Odświętna kolacja (przypadająca w dzień narodzin poety) składa się z haggisa, ziemniaków, rzepy i oczywiście szkockiej whisky, której nie może zabraknąć.
Kolację rozpoczyna mężczyzna od podziękowań i toastu dla gospodyni za  przygotowanie kolacji oraz żartobliwej przemowy dotyczącej kobiet ogólnie, kolejna jest kobieca, żartobliwa przemowa- riposta dotycząca mężczyzn. W czasie kolacji recytuje się poezję Burnsa (lub poezję w języku Scots)  i śpiewa pieśni ludowe związane z jego twórczością.
Na koniec prosi się jednego z gości o głos podziękowania , powstanie wszystkich, wspólne ujęcie za ręce i odśpiewanie pieśni "Auld Lang Syne", której melodia jest nam wszystkim doskonale znana a polska wersja Wikipedii mówi nawet, że jest to śpiewana najczęściej na świecie pieśń i jedno z eksportowych dóbr kulturowych  Szkocji.


W tym roku korytkowicze postanowili być bliżej lokalnej tradycji i zdecydowaliśmy się na wegetariańską  wersję haggisa, która okazuje się również wegańską. Glutenową niestety.


Dla ciekawych czy wręcz niedowierzających, że to możliwe pokażę skład


Ponieważ haggis miał osiągnąć swą doskonałość w piekarniku zdecydowałam się na połączenie tradycji i darowaliśmy sobie rzepę na rzecz pasternaku i buraków a purre ziemniaczane zostało zastąpione pieczonymi  ziemniakami.
Pasternak został przygotowany na słodko- bardzo go lubię w takiej wersji


Rozkładamy go na nasmarowanej blasze a wierzch smarujemy miodkiem majowym i razem z pozostałymi warzywami i haggisem pieczemy w piekarniku


 Co to za kuchnia, w której nie ma żadnych  niespodzianek, prawda ?
Kiedy spokojnie czekałam kiedy haggis dojdzie do siebie (a miał spędzić w piekarniku około 70 minut) usłyszałam przedziwne BUM a zaraz potem pracę iskrownika w piekarniku- idąc tym tropem co ukazało się moim oczom ?


Haggis eksplodował! Z taką siłą, że w niczym nie pomogła okrywająca formę folia! Piekarnik był zasypany owsem z warzywami!
To oczywiście nie było żadną przeszkodą dla nas i szczęśliwie sporo jeszcze zostało dla nas.



Żeby dzisiejszy post nie był do końca aż tak poważny zerknijmy sobie na kolejny ,w połowie szkocki ale całkowicie oparty na szkockiej tradycji , rozpoznawalny na całym świecie muzyczny towar eksportowy


Mam przepis na domowego haggisa, niedługo go przetestuję!

2 komentarze:

Northern.Sky pisze...

Ogniska juz dogasa blask...braterski splecmy krag...Piekna jest Auld Lyng Sane. Moze dlatego, ze kojarzy mi sie z tymi wlasnie harcerskimi ogniskami;) fajny czasy. Wtedy nie mialam pojecia, ze to stara szkocka piesn, a teraz bedac w Szkocji lubie ja jeszcze bardziej. Podobnie jak wegetarianskiego haggisa, mniaaaaam.

agnieszken pisze...

Tak właśnie! Każdy z nas ją pewno kojarzy z harcerskimi ogniskami , mi również nie przyszło do głowy wcześniej ,że to AŻ TAK znana szkocka pieśń :)