Sprawa wygląda tak
Do naczynia zbieramy owocowy kompost ( ja celowo- dla zapachu- cytrusowy) zasypujemy drożdżami, cukrem i wodą
Zrobiłam to w proporcjach "na oko" a dokładniejsi mogą zerknąć do oryginału choć zapewniam , że wyszło i działa. Co oznacza, że sprawdziłam ów roślinny enzym , kiedy odstał kilka dni ( miło bulgocząc) i użyłam go do czyszczenia stołu i podłóg. Zaskoczyłam się bardzo miło. O wiele trudniej jest "zadeptać" tak umytą podłogę.
A w samej kuchni, oprócz codziennej rutyny znalazł się czas na eksperymenty. Choć nigdy fanem najpopularniejszej wersji nie byłam ciekawość nakazała mi sprawdzić jak uda mi się wersja roślinna.
Garmażeryjny hit wszech czasów czyli galaretka zwana auszpikiem. Powyżej z warzywami i pieczarkami ( na takim samym bulionie z agarem).
A na dzisiejsze zakończenie autoironiczny uśmiech mieszkańców podniebnej krainy. Niestety nie udało mi się wkleić bezpośrednio filmu więc oglądamy z linka
Preparing for the Tourist Season
2 komentarze:
ciekawy patent! :) może wypróbuję :) a nie śmierdzi zbytnio drożdżami? i czy nie jest niebezpieczny dla alergików uczulonych na wszelakie grzyby?
obawiałam się się trochę tego zapachu- ale "specyfiku" używa się w rozcieńczeniu i na szczęście pozostaje tylko cytrusowy aromat ;)
Prześlij komentarz