piątek, 26 grudnia 2014


Tyle przygotowań a wszystko trwa tylko chwilę. Tak się dzieje kiedy czas upływa nam miło i w dobrej atmosferze. Jak z bicza strzelił (a swoją droga co za niewegańskie powiedzenie).
Za tego posta zabieram się nieskutecznie od dwóch dni między innymi dlatego, że prześladowała mnie myśl  o "grzesznym obżarstwie", do którego się powinnam głośno przyznać zamiast zachęcać innych do jedzenia.  Cóż pora roku raczej sprzyjająca jest biesiadom i biesiadowaniu, pocieszam  się, że jeszcze pół blachy brownie i mniejsza część makowca ( ciasta piekłam z podwojonej ilości składników) i mogę się przygotowywać do noworocznych postanowień, które w tym roku będzie tylko jedno i dotyczyło jedynie ograniczenia mojej miłości do jedzenia a szczególnie jedzenia nocnego.
Póki co jedzeniem ani gotowaniem nie zaprzątam sobie myśli- dojadamy wigilijne pozostałości (dzisiaj zupa grzybowa z kaszą a potem niech każdy sobie dogadza sam).


A oto pasztet warzywno-gryczany ze słonecznikiem, który powstał z pozostałości - z warzyw użytych do bulionu, buraków z wywaru buraczanego i kaszy gryczanej. Jak znalazł na dzisiejsze śniadanie!

Kończąc temat świątecznej kolacji  zdjęcie naszego korytkowego stołu i uszek oczekujących na barszcz.


Jeszcze tylko sylwestrowo- noworoczny bigos i kończymy stary rok!

2 komentarze:

Northern.Sky pisze...

Swieta swieta i po swietach. i tak jeszcze tylko Nowy Rok i byle do wiosny;)

agnieszken pisze...

Zakładam, że zima szybko zleci i znowu będzie fajnie ;)