Od bardzo dawna rozmyślam o tym żeby wybrać się na zbiór glonów. Kilka interesujących mnie odmian rośnie sobie całkiem niedaleko. Ostatnio nawet poczyniłam pierwsze kroki ( czyli po prostu wyszłam z niezbędnym ekwipunkiem na plażę) ale zniechęcił mnie duży odpływ.
Na pocieszenie , jak i dla zachęty, przyrządziłam w korytku tofu w glonach (suszone nori , prosto ze sklepu, dobre i to! ).
Tofu, pokrojone w słupki (słupy nawet ) przez noc się marynowało w zalewie z oleju, glonów, sosu sojowego i cytryny
a następnie zostało włożone do tego nieciekawie wyglądającego ciasta naleśnikowego z dodatkiem pozostałej marynaty
panierujemy w bułce tartej ( domowa bezglutenowa z mielonych , zasuszonych resztek domowego chleba) i smażymy ostrożnie przewracając ponieważ panierka lubi się odrywać podczas nerwowych manewrów na patelni.
Oczywiście z sałatką dla zrównoważenia niezdrowych skutków smażenia
A w temacie dla małego relaksu dbających o zawsze zdrowe posiłki znalazłam coś tutaj - weganizm na tłusto .
Smacznego!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz