czwartek, 22 sierpnia 2013

szaszłykowy powrót lata

Wczorajszego wieczora chmury w podniebnej krainie przybrały piękną formę - samo wyłonienie się kształtnych chmur z szarej masy na niebie wróżyło dzisiejszą poprawę pogody a na dokładkę kolory w czasie zachodzenia słońca były zachwycające.
A dzisiaj zauważyłam linka koleżanki ze zdjęciem zorzy polarnej w bliskiej okolicy, czyli wszystko się wyjaśniło.





Schodzimy na ziemię. Zaczniemy od placuszków z grochu. Groch moczymy oczywiście dzień wcześniej, nie zaszkodzą mu nawet dwa dni moczenia, zlewamy wodę i uzupełniamy świeżą.


Obieramy cebulę, kilka ząbków czosnku (użyłam dwóch), szykujemy gałązkę rozmarynu i łodyżki pozostałe ze szparagów ( użytych do zupy).

 Wszystko blendujemy , na koniec dodałam kilka łyżek grochu w całości oraz 3 łyżki mąki ziemniaczanej, doprawiamy solą, pieprzem, cząbrem i np. majerankiem. Nakładamy duża łyżką i smażymy do zarumienienia.


Placki grochowe spotkały się z wielkim uznaniem wśród korytkowiczów.



To dzisiejszy widok , mam nadzieję, że jutro pogoda nie zawiedzie i będzie pięknie jak dzisiaj. To był prawdziwy powrót lata. Taki czas najprzyjemniej jest spędzić poza  domem co czyniłam będąc fortunnie przygotowana już poprzedniego wieczora do obiadowego korytka.

Danie pracochłonne ale samo wykonanie jest  dość proste.
Poprzedniego dnia przygotowujemy:
cebulę pokrojoną w ósemki,
2 papryki kolorowe w dużą kostkę,
2 małe cukinie pokrojone w talarki,
kilka pieczarek,
podgotowana marchewka pokrojona w talarki,
brzoskwinie (mogą być z puszki),
namoczoną kostkę sojową,
dodałam również rabarbar, który świetnie się sprawdził
kilka ząbków czosnku, z których  2- 3 wyciskamy do zmieszanych składników zalewając je marynatą z:
8o ml oliwy bądź oleju,
30 ml sosu sojowego ( tamari),
rozmaryn, tymianek, sok z połowy cytryny, lubczyk, papryka suszona, pieprz.

Kolejnego dnia nabijamy zamarynowane składniki na patyczki do szaszłyków i układamy je w foli aluminiowej na blasze.


Folię zawijamy jak najszczelniej i wsadzamy blachę do mocno rozgrzanego piekarnika na 40 do 60 minut.


  W tym samym czasie piekły się  kulki jaglane ( ugotowana jaglanka z posiekaną cebulką oraz nasionami).


Uzupełnieniem była komosa (quinoa ) z duszonymi pomidorami z cebulą i rozmarynem.

Ponieważ nic nie dzieje się bez przyczyny wszelkie obawy o wysoką kaloryczność szaszłyków ( to żarcik w stronę marynaty)  szybko rozwiałam intensywnymi ćwiczeniami w ogrodzie z użyciem całkowicie przyjaznego dla środowiska przedpotopowego urządzenia do cięcia trawy. Znanej do dzisiaj marki.
Ile pokory może spłynąć na koszącego podczas nielekkiej pracy, osobiście czułam jak mi rosną mięśnie  i bąble na dłoniach. Jestem cudownie obolała i pod wpływem sporej dawki endorfin.



Nie ukrywam jednak , że  bardzo się cieszę naszym niewielkim trawnikiem !

Brak komentarzy: