czwartek, 2 kwietnia 2015

po prostu prostacko

Domyślam się, że większość pochłonięta jest wiosennymi porządkami i przygotowaniami do świąt. Szczytne to i chwalebne tym bardziej, że w końcu zawitała wiosna.
Mnie pochłonęły za to rozmyślania o wegetariańskim wegańskim światku- a szczególnie o emanacji jego energii w mediach społecznościowych. Opadają mi ręce. Są lepsi i lepsiejsi - mędrcy, którzy znają się na wszystkim, i którzy (niestety zwykle z wyniosłością i podkreślaną nieomylnością) dają radę każdemu  nieprawomyślnemu wegetarianinowi i weganinowi.
Ech...wzdycham już tylko, bo ci "zagubieni"  wegeludzie to miłośnicy sojowych parówek, roślinnych serów i burgerów z wege fastfoodów co czyni ich "gorszymi". Mam ochotę potrząsnąć tymi, którzy budują wizerunek weganina- ortorektyka i resztą, która podsyca internetowy hejt stwarzając podstawy do niezłego ubawu ( i nie tylko) u postronnych podczytywaczy.
Nie ważne jak jemy, nie ważne co, to są nasze osobiste wybory, najważniejsze, że jemy roślinnie.

Dlatego dzisiaj korytkowa propozycja, która niejednego weganina, kierującego się po pierwsze względami zdrowotnymi przyprawi o ból wątroby.
Tak, weganie jadają również niezdrowo.



Oto wegańskie  kiełbaski majerankowo- szałwiowe na podsmażanej cebuli





A oto w pełnej odsłonie, jak  kanon niezdrowego odżywiania nakazuje z  zasmażaną kiszoną kapustą, cebulą i oczywiście ziemniakami.
Nie muszę chyba podkreślać, że przygotowanie takiego zestawu to pestka!

To tyle w obronie pyszności, które niekoniecznie są najzdrowsze, w kolejnej odsłonie obiecuję coś zgoła odmiennego.

2 komentarze:

Sylwia pisze...

Ja mam wrażenie, że wśród wegan "ukrywa się" cała rzesza osób (głównie dziewczyn i młodych kobiet) osób z zaburzeniami odżywiania. Cukru nie, glutenu nie, smażone nie, potem odpada też sól, soja, bywa, że wszystko gotowane, nawet mi się nie chce wymieniać dalej. Oczywiście nie mam nic przeciwko zdrowemu odżywianiu, ale uważam też, że objawem (jeśli nie warunkiem!) zdrowia psychicznego jest ochota na dobre jedzenie, na "zgrzeszenie" przynajmniej od czasu do czasu. Nie rozumiem tego dziwnego dążenia do ascezy żywieniowej bez żadnych przesłanek zdrowotnych.
Kwestię gorliwości neofitów, którzy co prawda nie dadzą złotówki na bezdomnego psa i nie udostępnią nawet jego ogłoszenia na facebooku, ale będą tropić śladowe ilości czegoś tam w batoniku, bo niewegańskie, przemilczę (prawie).

agnieszken pisze...

Całkowicie Sylwia się z Tobą zgadzam, nawet nie mam co dopisać :)