W tej odsłonie zajmę się nadawaniem drugiego sensu gotowym produktom, pozostałym z dnia poprzedniego, które można ciekawie wykorzystać po raz kolejny. Czyli przygody z resztkami.
Powiedzmy, że mamy w lodówce ugotowaną kaszę gryczaną i chwilkę, którą można spędzić w kuchni
na 6 porcji starczyły dwie szklanki kaszy, dogotowałam tyle samo kaszy jaglanej,
podsmażamy pomidory z cebulą, które zalewamy sporą ilością wody a kiedy ta się zagotuje dorzucamy co widać poniżej
czyli czerwoną soczewicę, cząber, kurkumę, lubczyk, czarnuszkę i sól, mieszamy wszystko dokładnie i od tej chwili sos gotuje nam się sam jeśli zostawimy go na minimalnym ogniu, pod przykryciem, bez mieszania. Jest gotowy kiedy soczewica jest całkiem miękka i rozpada się.
Kasze przekładamy do większej miski, w której będziemy je mieszać
jak widać udało mi się uchwycić moment intensywnego parowania, na powtórki nie było czasu,
Zmieszane kasze doprawiłam zblendowanym szpinakiem z oliwą, wymieszałam i rozprowadziłam na natłuszczonej blasze
Na górę wylewamy sos soczewicowy sowicie sypiąc ziarnami
zapiekamy w piekarniku do zarumienienia ( nasionek jak i sosu)
Zapiekanka zjedzona z kiszoną czerwoną kapustą i z buraczkami ćwikłowymi.
Załóżmy teraz, że znajdujemy w naszej lodówce dość sporo ugotowanej kaszy jaglanej i nie mamy wiele czasu na przygotowanie posiłku. Rozkładamy kaszę na natłuszczonej blasze
Kaszę polewamy oliwą z pietruszką natką, roztartym czosnkiem, sokiem z cytryny (doprawione solą i pieprzem)
dodałam oliwki i rzodkiewkę- ale tutaj fantazja może być nieograniczona, tak przygotowana kasza zapiekała się około 30 minut w piekarniku (do zarumienienia)
Jako dodatek parowane brokuły i brązowa soczewica.
Największe wyzwanie stanowią resztki pozostałe po wyciskaniu soku. Zwykle najwięcej jest marchewki. Można ją wykorzystać do kotlecików a można zrobić kolejną pulpetową wariację- oczywiście z jaglanką.
Marchew dusimy z cebulą, czosnkiem i przyprawami, na cztery części warzyw dodajemy 1-2 części ugotowanej jaglanki i sporo nasion -słonecznik oraz dynia, siemię, sezam ( tak aby masa była zwarta i nie rozpadała się)
masa powinna chwilę odstać ( nasionka absorbują ciecz i całość staje się bardziej zwięzła, w razie potrzeby masę można podsypać mąką), następnie formujemy kulki, które gotujemy do wypłynięcia
Oto i gotowy pulpecik w przekroju
pulpety można wykładać do ostygnięcia lub przełożyć do sosu , z którym będą podane
W korytku pulpety spotkały się z grochem i kalafiorami
oraz z sosem pieczarkowym.
Niestety nie mam żadnego zdjęcia ostatnich kotlecików powstałych z farszu do "ruskich" (ziemniaki, tofu, cebula) i kaszy gryczanej. Pieczone w piekarniku, zaserwowane z sosem z czerwonej soczewicy i zasmażoną kiszoną kapustą były wyśmienite- musicie mi uwierzyć na słowo!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz