czwartek, 5 grudnia 2013

leniwie pulpety

Tak leniwie zrobiło się w korytku. Tak samo rozleniwiłam się i ja. Z różnych przyczyn musiałam zrezygnować ze swoich ulubionych aktywności ( głównie na basenie ) co nie przełożyło się niestety na fantazjowanie czy kreatywność w kuchni. Ale zaczyna mnie nosić i mam ochotę na coś specjalnego ale póki co korytkowe życie płynie bez specjalnych , kulinarnych ekscesów.
W przyrodzie dla odmiany dzieje się sporo, nie można narzekać na nudę, w ciepłym domku obserwuję sobie naprzemienne opady w dwóch stanach skupienia i różnych natężeniach, pod wieloma kątami i z każdego kierunku.  Atrakcje dopisują i pochwalić się mogę doświadczeniem  latających kontenerów na śmieci oraz solidnej ławki ogrodowej.  Coś od nas poleciało do sąsiadów ale dla równowagi od sąsiadów przyleciało także coś do nas. Ha! Szkoda, że te zjawiska na tyle mi spowszedniały, że nie pomyślałam o uwiecznieniu tego spektakularnego widoku o poranku ....

Ostatnio tak spodobał mi się już  sam wygląd pulpetów jaglanych ( występujących również jako zielone kulki i na pewno były gdzieś z dodatkiem brązowej soczewicy), że udało mi sie przytomnie je sfotografować a teraz mogę je przybliżyć.
Tak, o jaglance powinno się pisać cały czas a szczególnie teraz , zimą kiedy katary i kaszle mogą stać się trudną do przepędzenia  zmorą.

Dla naszej czteroosobowej rodziny gotuję pełen kubek suchej kaszy ( w 2,5 raza większej ilości wody) i zawsze ugotowanej kaszy zostaje mi trochę do późniejszego wykorzystania.  Kaszę oczywiście dokładnie płuczemy a wodę delikatnie ( jeśli szanujemy swoje nerki i nie tylko je) solimy. Kiedy kasza nam stygnie gotujemy krótko ( 5-8 minut) szklankę czerwonej soczewicy, obieramy i trzemy/ blendujemy dwie średnie marchewki, siekamy pół cebuli, które łączymy z marchewką. Pozostałe pół dusimy i łączymy później z ugotowaną soczewicą i szpinakiem, a ponieważ nie mogłam się oprzeć prezentowanej już tutaj inspiracji Sylwii ( a niech to , nie mogę znaleźć linka a czas mnie goni) dorzuciłam również pokrojonego, dużego pomidora . Kiedy kasza jest na tyle chłodna, że potrafimy ją mieszać dłońmi dodajemy marchew z cebulką, dosypujemy ulubionych ziół ( był majeranek, cząber, mieszanka  wędzonych ziół i oczywiście sporo pieprzu)  zagniatamy i formujemy kuleczki- pulpeciki- ich wielkość zależy oczywiście od fantazji i możliwości formującego. Gotowe wrzucamy do sosu aby się podgrzały


Pozostało mi tylko odcedzić ziemniaki ugotowane w mundurkach- żeby się nie powtarzać , że to znowu przejaw lenistwa nadmienię, że pod skórką jest najwięcej witamin. Prawda ? W owocach i innych warzywach na pewno, mam nadzieję, że w ziemniakach także. Kilka świeżych liści szpinaku dla lepszego efektu wizualnego i przyzwoitości ( wszak powinniśmy jeść sporo surowizn) i gotowe.






Smacznego!


5 komentarzy:

Chybotliwy mebel pisze...

Podejdę kolejny raz do mojego wroga-jaglanki. Może tym razem będzie owocniej.

agnieszken pisze...

jaglanka jest bosska , trzeba się rozkochać :)

maggi pisze...

jaki to sosik?

agnieszken pisze...

sos- czerwona soczewica , cebula, pomidor, szpinak :)

Nebbia pisze...

Czyli pulpeciki to kasza jaglana, marchewka i cebula + przyprawy, a soczewica, szpinak, pomidor, połowa cebuli, to sos? Czytając myślałam, że to wszystko do pulpecików :))

Pycha, na pewno wypróbuję :)